wtorek, 29 lipca 2014

w słońcu skąpana...

     Miniony weekend spędziłam u koleżanki. Mieszkamy niby w jednym mieście, a ja mam przed oknem bloki z wielkiej płyty i dziesiątki samochodów parkujących na każdym wolnym kawałeczku osiedlowej przestrzeni, ona – ogromne pole, a za nim las gęsty i dumny.



     W przerwie między ploteczkami, nauką szycia (tak, tak dawałam lekcje szycia J) i decoupagowaniem  chłonęłam ten widok za kuchennym oknem. Żar lał się z nieba, kłosy lśniły w promieniach lipcowego słońca i poczułam się jak za dziecięcych lat, gdy wakacje spędzałam u dziadków w maleńkiej wioseczce. Wokół były złote pola, zielone łąki, na których pasły się kozy, las który sadził mój dziadek wraz  z moją mamą i jej rodzeństwem. W ogrodzie była studnia z krystaliczną i lodowatą wodą, ławeczka w cieniu rozłożystej lipy, winorośl oplatająca ścianę maleńkiego domku i najpyszniejszy na świecie chleb. Dziś już nie ma tego miejsca… pozostały tylko zapisane w pamięci obrazy, zapachy, smaki, emocje…  niestety z upływem lat przykrywają się kurzem niepamięci…
     Na ten nieodległy, ale jednak  wyjazd przerwałam sukienkowy trend i wybrałam kombinezon. Przyznam, że mam co do tej części garderoby mieszane uczucia. Fakt, że w razie nagłej potrzeby człowiek musi miotać się z całością odzienia specjalnie mnie nie zachwyca. Ale, ale…  kto wie może się przekonam. Odnalazłam go podczas wiosennego wietrzenia szaf. Pochodzi  z czasu gdy było mnie więcej i gdy lubowałam się tylko w wielgachnych i workowatych rzeczach. Przyglądałam mu się uważnie. Kusiła mnie ta wzorzysta, bawełniana  tkanina, a zniechęcał fakt, że to kombinezon. Przymierzyłam. Był  przynajmniej 2 rozmiary za duży, na dodatek na zbyt luźnych gumkach na górze. Obawiałam się, że lekkie naciągnięcie przy pochyleniu i góra wyląduje na wysokości talii w najlepszym przypadku. No ale od czego jest maszyna?! Zmniejszyłam więc go nieco, wyprułam pasek, z którego uszyłam szersze ramiączka i wyszła zdecydowanie wygodniejsza i bezpieczniejsza jak dla mnie wersja letniego ciucha.







     Nadal jest nieco za duży, ale za to wygodny, dzięki rodzajowi tkaniny  – przewiewny co przy obecnej, upalnej pogodzie to zdecydowany atut, dodatkowo wzór maskuje ewentualne zagniecenia. Czas pokaże czy to moja „jednorazowa” fanaberia czy może pozostaniemy razem na dłużej J.


 foto. Kasia I. (moja osobista chrześniaczka :))

kombinezon - Atmosphere - po przeróbce, baleriny - Parfois


30 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie wyglądasz, śliczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ladnie Ci w tym kombinezonie:) Swietne baleriny:):) Pozdrawiam serdecznie:):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie kombinezon nie wygląda na za duży, po prostu luźny czyli wygodny. Dobrze, że poświęciłaś chwilę na jego przeróbkę, bo podoba mi się bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, no fakt całkiem w nim wygodnie i przewiewnie - w tym ukropie "dał radę" :)

      Usuń
  4. Przyznaję, że kombinezony to dość skomplikowany ciuch w tzw nagłych przypadkach... ale ładnie w nim wyglądasz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Beatko, na szczęście nagły przypadek się jeszcze mnie nie dopadł ;)

      Usuń
  5. Dobrze Ci w nim :) Chociaż mam mieszane uczucia co do kombi. Raz mi się podobają, raz nie. Jak trafię gdzieś w sklepie, to jednak się nie decyduje, żeby nawet przymierzyć. Twój ma ciekawy wzór i pompiasty dół, a to duuże plusy :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ja tez jeszcze się do niego ostatecznie nie przekonałam

      Usuń
  6. Kombinezon jest świetny, śliczna tkanina i bardzo dobrze w nim wyglądasz. Mnie się kombinezony bardzo podobają ale na kimś, ze względu na ryzyko motania się w razie czego ;))
    Piękne krajobrazy, aż trudno uwierzyć, że to jeszcze miasto.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny jest! Dobrze, że z nim pokombinowałaś. Ja też mam mieszane uczucia co do kombinezonów... Może kiedyś trafię na swój:D
    Ty super wyglądasz!
    Ja za oknem mam co parę lat coś innego... Urok żołnierskich przeprowadzek...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, no tak Ty za mężem wędrujesz przez kraj :)

      Usuń
  8. Ależ miałaś widoki, sielsko-anielsko.
    Hmmm kombinezon, zawsze się zastanawiałam, co zrobić, gdy przyciśnie mnie potrzeba..
    Kasiu, Ty w nim wyglądasz jak rusałka, ma piękny kolor i deseń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak widok był uroczy i kojący
      a z kombinezonem staram się zaprzyjaźnić, czas pokaże jak to się skończy...

      Usuń
  9. Świetny kombinezon i śliczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podoba mi się Twój kombinezon. Super zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nadal nie mogę przekonać się do kombinezonów ale jak to mówią nigdy nie mów nigdy więc moze i na mnie przyjdzie czas;) A Twój bardzo ładnie się prezentuje na tle tych łanów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, łany zboża działały na mnie kojąco, choć ten skwar szybko wygonił mnie w cień

      Usuń
  12. Przeczytałam wstęp i poczułam gęsią skórkę... Bo wróciły moje wspomnienia, nagle zafundowałaś mi dawkę przeróżnych emocji... Na tle rzeczywistości to właśnie wspomnienia wydają się mieć największą wartość, zostają z nami na zawsze i czasem są jak elementarz, z którego przez całe życie można byłoby się uczyć.
    A kombinezon jest super jak dla mnie! Może mało wdzięczny w nagłej potrzebie, ale z drugiej strony...jesteśmy dorośli, zdążymy w porę dobiec na siusiu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie wspomnienia... dobrze że są, to taki punkt odniesienia, taka latarnia na bezkresnym oceanie życia...

      Usuń
  13. Piękne zdjęcia, a kombinezon świetnie na Tobie leży

    OdpowiedzUsuń
  14. Mmmm fajny ;-); ale zawsze też możesz zrobić z tego kombinezonu haremki i topik ;-).

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ cudownie, piękne zdjęcia! U nas na osiedlu też jeszcze można znaleźć takie zakamarki, oby tak zostało jak najdłużej :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Też mam mieszane uczucia odnośnie kombinezonow, ten jednak bardzo dobrze wygląda:) Jak to dobrze jest umieć szyć, z dopasowaniem garderoby nie ma problemu. Widoki, jak z tych zdjęć, były kiedyś obok mojego domu. Teraz teren został zabudowany i pozostało tylko wspominać, ile razy jako dziecko chodziłam tam się bawić:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Oglądam od końca i znów widzę piękne zdjęcia....kombinezon świetny, zgrabnie w nim wyglądasz...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz idealną figurę do tego typu ubrań. Świetnie wyglądasz :)

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię w moim małym wirtualnym świecie. Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony ślad Twojej tu obecności... Jeśli spodobał Ci się mój blog serdecznie zapraszam Cię do obserwowania. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze :-)