czwartek, 24 lutego 2011

zimno, zimniej, mróz...



    Ptaszki głośno ćwierkają, że nadchodzi era kolorów, czas ożywienia, intensywnych barw, kontrastowych zestawień – limonka, pomarańcz, ognista czerwień, chaber, słoneczny żółty, róż... Ciepło i smakowicie J
Prawdę powiedziawszy jestem całkowicie ZA takimi trendami. Chciałabym, aby ulice stały się tak energetyczne, jak te kolory. Zdaję sobie jednak sprawę, że potrzeba sporo odwagi, aby porzucić stare przyzwyczajenia i ubrać się tak barwnie – jak widać sama mam z tym pewien problem, bo znów wybrałam brązy, beże okraszone jedynie odrobiną ciemnej śliwki i ciemnego różu w postaci ogonka na czapie. Krótki kożuszek, zamszowe kozaki, ciemnobrązowa, dwuwarstwowa spódnica z nieregularnym dołem, marszczeniami i sporą klamrą na luźnym pasku. Spódnica ciut „za lekka” jak na takie mrozy, bo jej wierzchnia warstwa wykonana jest z delikatnej, lekko przeźroczystej dzianiny, dlatego koniecznie są do tego grube, kryjące rajtki. A pod kożuszkiem brązowy sweter z rękawami ¾ spod których wystają nieco dłuższe rękawy beżowej, bawełnianej bluzki i mini-ponczo. Sporo warstw, bo mróz jak dla mnie trudny do wytrzymania. Jak byłam młodsza, to jakoś zdecydowanie lepiej znosiłam takie temperatury, a teraz... no cóż...
                              Z drugiej jednak strony, taka zima wygląda bajkowo, nieprawda?!





     Drewniane korale to prezent od mamy, a srebrne kolczyki z bursztynem mam „od zawsze”, nosiłam je już jako dziecko - dostałam te małe słoneczka od cioci, która z koli dostała je od swojej mamy – wiekowe małe cudeńka!

sweterek - Watcher; spódniczka - select; mini-ponczo - H&M;
korale - prezent od mamy; kolczyki - vintage - pamiątka rodzinna;

kożuszek - Ben Sherman; rękawiczki - no name; szalik+czapka - Pawonex ; kozaki - Oxy's

To słoneczne wyróżnienie dostałam od trzech miłych kobiet:
Basi http://bastamb-szafa.blogspot.com/
Koliberki http://szafakopciuszka.blogspot.com/
Nurki http://focho-ciuchy.blogspot.com/

                                     Niezwykle to miłe - Kochane kobietki - ślicznie dziękuję!!!
Zasady zabawy  :)

1. Podziękować za wyróżnienie.
2. Zamieścić u siebie link do bloga osoby, która Cię wyróżniła :)
3. Wkleić u siebie logo wyróżnień.
4. Przekazać nagrodę do 10 blogów!
5. Zamieścić linki do tych blogów.
6. Powiadomić o tym nominowane osoby.
I  jeszcze stworzyć listę rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą...:)


Moje typy:  (kolejność przypadkowa)
Nika http://zebyniezwariowac.blogspot.com/
Beata http://beata744.blogspot.com/
Betty B. http://sewingmywardrobe.blogspot.com/
Sheila  http://blackisthenewblackblog.blogspot.com/


A co czyni mnie szczęśliwą? - zdrowie własne i bliskich mi osób, szczery uśmiech na twarzach otaczających mnie ludzi, poczucie bezpieczeństwa, możliwość samorealizacji, długie "nocne polaków rozmowy" przy kojącej zmysły muzyce, prawdziwi przyjaciele, zwiastujące wiosnę żonkile, żelki Haribo...

czwartek, 17 lutego 2011

inni mają żółwia mam i ja ...



     Na zewnątrz zrobiło się biało. Śnieg oprószył świat, przykrył szare, brudne ulice. Znów zrobiło się bajkowo. Krajobraz za oknem piękny nie przeczę, ale ten mróz?! Wiem, że to dopiero połowa lutego, więc zima nie powinna mnie dziwić, ale ostatnie ciepłe dni troszkę mnie rozpieściły i dały nadzieję na wcześniejszą wiosnę. No ale pogoda jak to pogoda kapryśna jest i tyle.
     Tylko na chwilę opuściłam cieplutki dom, by pojechać do szpitala na badania i bardzo się zdziwiłam, a właściwie zapowietrzyłam tym mroźnym powietrzem. Dobrze, że ciepło się ubrałam na tę eskapadę!


     Szary, melanżowy sweterek z grubej wełny, z rozszerzanymi dołem rękawami i dużym golfem jest idealnym rozwiązaniem na takie chłody. Golf w takiej wielkości w zasadzie mógłby zastąpić szal. Do tego czarna, krótka spódniczka, grube rajtki ze wzorem 3D na boku i szare zakolanówki z futrzakiem na górze.

     Ostatnio wyczytałam, że po tryumfach święconych przez sowy nadchodzi czas żółwi J.
Sowy w swojej kolekcji nie posiadam, ale żółwia ma, a jakże! Jest dość ciężki, wysadzany niebieskimi kamykami. Przyleciał do mnie z Turcji jako brelok do kluczy, ale szkoda było mi  taaaaakiego żółwia ukrywać w torbie, więc metalowe kółeczko zamieniłam na czarny, długi rzemyk.




     A na wyjście z domu wygodny, prosty,  płaszczyk z flauszu ze sporym kapturem, zapinany na rzepy. Do tego wielka czapka z zabawnym króliczym ciemnoróżowym ogonkiem i szal w kolorze ciemnego fioletu (niestety kolor absolutnie nie dostrzegalny na zdjęciach). Powiedzieć mogę tylko jedno - w takim zestawie zima mi nie straszna J






płaszcz - no name; wełniany golf - hand made; spódniczka - DIY; czapka + szal - Pawonex
zakolanówki - Gatta; rajstopy ze wzorem 3D - Knitex; kozaki - Laura Rosa
wisior - DIY; kolczyki z kryształkami Swarowskiego - prezent; pierścionek - Rossman

piątek, 11 lutego 2011

...sofa pod czerwoną gwiazdą...



     Dziś krótko, bo i rozpisywać się nie ma o czym. Pisanie pracy pochłonęło mnie całkowicie. Idzie mi niezwykle opornie... Całe popołudnia, wieczory, a nawet nocki spędzam nad klawiaturą komputera, na który przyznam szczerze, już nie mogę patrzeć! Mam wrażenie, że za moment zamienię się w małego pisarczyka i tak już mi zostanie...
Jeszcze tydzień i powinnam mieć odrobinę więcej czasu. Nie oznacza to oczywiście końca pisania tylko chwilowe wyhamowanie, ale i tak już się cieszę, bo najbardziej na świecie potrzebuję odpoczynku! Może dlatego zdjęcia powstały na sofie J

Wykonałam je kilka dni temu, kiedy byłam jeszcze "na chodzie", teraz wyglądam jak przeciągnięta przez magiel i moja facjata nie nadaje się do upublicznienia -
grudniowe bytowanie w szpitalu i rozpoczęte leczenia daje mi ostro do wiwatu, muszę się więc najpierw wypionizować (mam nadzieję, że to szybko nastąpi), a potem nadrobię zaległości w czytaniu, oglądaniu i komentowaniu...
Miłego weekendu! 


     A na sobie mam czarne spodnie alladynki, wysokie kozaki, śliwkowy sweterek zakładany kopertowo i wiązany w pasie, z rękawami ¾ spod których wystają rękawy białej bluzki i wielka róża. Zwyczajnie, codziennie i bardzo wygodnie!


     Kilka dni temu spotkała mnie niezwykła niespodzianka - dostałam wyróżnienie od Niki, która wytwarza przecudnej urody anioły i tildy.  Ja? – wyróżnienie?  Absolutnie niespodziewane i niezwykle miłe. Niko bardzo dziękuję! Jest mi tym bardziej miło, że jeszcze na blogu nie zamieściłam zbyt wielu wytworów swoich rąk ... Ale takie wyróżnienie zobowiązuje!


sweter - Next; bluzka - no name; alladynki - stragan na osiedlowym bazarze;
zakolanówki - Gatta; kozaki - Laura Rosa ; brosza/róża - sklep z tkaninami i dodatkami krawieckimi Bławatek; pierścionki - Rossman

płaszcz - Sara Kelly Collection; pasek - sklepik z galanterią skórzaną; szal+czapka - Pawonex

czwartek, 3 lutego 2011

krawat i kobieta...



     Krawat... są tacy, którzy twierdzą, że jego początków należy doszukiwać się w Chinach, w chustach zawiązywanych na szyjach  żołnierzy cesarza Shi Huang Ti (260-209 p.n.e.).  Inni dopatrują się jego pierwowzoru  w szalach zwanych „Focale” noszonych przez starożytnych legionistów, niemniej jednak za największego propagatora tego elementu męskiego stroju należy uznać króla Francji Ludwika XIV, którego urzekły kolorowe, jedwabne chusteczki wiązane na szyjach chorwackich oficerów wizytujących Paryż, po zwycięstwie nad Turkami. Król ten słynący z zamiłowania do przepychu, również w strojach, utworzył regiment „Royal Cravattes”, a nawet zatrudnił specjalnego „cravatiera”.

     W zasadzie zwyczajny kawałek tkaniny.
Kiedyś zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn, obowiązkowy element męskiej garderoby, zmieniający wizerunek, dodający powagi i elegancji.

     Obecnie rynek oferuje ogromne bogactwo wzorów i koloró krawatów. Do wyboru wąskie, szerokie, dłuższe i krótkie, wykonane z różnych gatunków tkanin (jedwabiu, wełny, poliestru), gładkie, w motywy kwiatowe, pasy, a nawet w zabawne ilustracje - jak to mówią od wyboru do koloru.

     Są tacy którzy twierdzą, ze krawat, a właściwie wybrany rodzaj krawata może wiele powiedzieć o właścicielu i jego charakterze. Ciekawe co ten tu  o mnie szepce lub rozpowiada? J

     Mam w posiadaniu kilka krawatowych okazów. Ten tu prezentowany, wykonany jest z jedwabiu w orientalne wzory. W zasadzie mogę go uznać za rodzaj biżuterii. Dodaje odrobiny kolorytu czarno-białemu zestawowi. Założyłam go do białej, lnianej koszuli i czarnej kamizelki, którą w pasie ściągnełam dość szerokim i tu uwaga (!) ciemno-zielonym paskiem. Oczywiście potrzeba sporej wyobraźni, aby na tych zdjęciach dostrzec jego rzeczywistą barwę. Do tego czarne alladynki 3/4 i wysokie kozaki.


koszula - Collection by Lindex; kamizelka - dorothy perkins; alladynki - no name;
pasek - sklep z galenterią skórzaną, kolczyki - sklepik z biżuterią, pierścionek - Rossman