czwartek, 25 sierpnia 2011

długa sukienka...


     Wakacje wielkimi krokami zbliżają się ku końcowi. Prawdę powiedziawszy niewiele to u mnie zmienia. Urlopu i tak nie miałam i nie zapowiada się aby coś się w tym temacie zmieniło. Troszkę mi za nim tęskno, ale jak nie można to nie można. Przeraża mnie jednak fakt, że już za kilka dni na ulice miasta wrócą samochody „wakacjowiczów” co przy rozkopanych ulicach, rondach i chodnikach oznacza nic innego jak ekstremalne korki. Ale jeszcze przez kilka dni postaram się o tym nie myśleć J.

     Przeglądając archiwum postów zauważyłam, że dotychczas nie pokazałam żadnej tak popularnej maxi dress. Dlatego dziś na blogu premiera długiej sukienki! Sama sukienka już taka premierowa nie jest. Uszyłam ją ponad dziewięć lat temu przy okazji wyjazdu do jednego z krajów, w którym to tradycja nakazuje kobietom zasłaniać zarówno nogi jak i ramiona. Okazała się idealna na wakacyjne wojaże – lekka i niegniotąca się tkanina, nieskomplikowany fason, kwiecisty wzór i uniwersalne kolory sprawiły, że sukienka ta mimo upływu lat wciąż wisi w mojej szafie. Dopasowana na górze z okrągłym dekoltem i krótkimi rękawkami, u dołu składa się z czterech trapezowych klinów ułatwiających swobodne poruszanie. Odcinana pod biustem, z wąskim paseczkiem i przezroczystą klamerką na przedzie z tyłu zapinana jest na maleńki guziczek. Wspominam o nim ponieważ jest dla mnie szczególny – pochodzi z sukienki mojej babci. W masie plastycznej wyrzeźbiony jest cudny wazonik wypełniony po brzegi kwiatami - zdjęcie niestety nie ukazuje jego uroku.
Podsumowując można rzec krótko - „zakwieciło się” - kwiaty na sukience, kwiaty na guziczku i jeszcze na palcu wielka rozwinięta róża – ale jak szaleć to szaleć J.




sukienka - hand made;  balerinki -  Laura Bailey's;  pierścionek - prezent

sobota, 20 sierpnia 2011

choć łza się kręci w oku mym, uśmiecham się przez łzy...




     
     Przy okazji wesela kuzyna, odwiedziłam rodzinkę w oddalonym o jakieś 50 km od Wrocławia miasteczku. Była to swego rodzaju podróż do przeszłości. To tam co roku spędzałam wakacyjne dni, tam przeżywałam swoje miłości, tam tańczyłam do białego rana, tam byłam naprawdę szczęśliwa...
     Minęły lata. Nie ma już kiosku na rogu, do którego chodziłam po ulubione „czytadła”, sobotni handlowy ryneczek, na którym można było kupić świeże warzywa, pachnące kwiaty z ogródka, przywieziony prosto z piekarni, cieplutki jeszcze chleb zamienił się w hałaśliwy targ słabej jakości, nikomu niepotrzebnych rzeczy, nie ma też lokalu w którym tańczyłam do utraty tchu. Nawet - charakterystyczny dla tego miejsca - zapach chemikaliów z pobliskiej wielkiej fabryki stał się mniej dokuczliwy, bo fabryka, podobnie jak większość tego typu obiektów, odeszła w zapomnienie. Twarze mijanych ludzi też są już jakieś inne, smutniejsze, zmęczone... Tylko kot sąsiadów (choć zapewnie już nie ten sam)  wciąż leniwie wyleguje się na parapecie i grzeje w promieniach letniego słońca...


     A ja idę uliczkami, przyglądam się nieznanym już twarzom, przysiadam na ławeczce, z rozrzewnieniem wspominam miniony czas i ukradkiem ronię łzę...




spodnie - Claudia Schiffer Collection; tunika w zwierzęce wzory - Divided by h&m; 
top - no name; sandały - ??? torebka - sklep z galanterią skórzaną; kolczyki - sklep jubilerski

niedziela, 14 sierpnia 2011

weselnie...


satynowa sukienka

     Na koniec lipca odwiedziłam Wrocław. Okazja była nie lada, bo ślub ukochanego kuzyna i jego uroczej dziewczyny. Po kilku dniach ulewnych deszczy, tego właśnie dnia zaświeciło piękne słońce. Było wręcz idealnie. Słońce na nieboskłonie, uśmiechy na twarzach i ogromna radość w sercach. Były wielkie emocje, suto zastawione stoły, tańce do białego rana... Bawiłam się fantastycznie i z tego co wiem nie tylko ja J! Kochani dziękuję za te cudne przeżycia. Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego co najlepsze, co piękne i miłe, co budzi uśmiech na twarzy i co kryje się w maleńkim słowie „szczęście”!


     Na tę okazję wybrałam prostą sukienkę z jedwabnej satyny w kolorze oliwkowym w malowane roślinne wzory łączące beż, limonkę, stare złoto i brąz. Odcinana w pasie, z niewielkimi zakładkami w talii i przy dekolcie z krótkimi rękawami z pół-koła. Do tego beżowe dodatki – wygodne balerinki z kwiatem na przedzie, niewielka torebka i na chłodny już wieczór - krótki żakiet z cienkiej wełny, z rozszerzanymi ku dołowi  rękawami ¾. Sukienka w praktyce sprawdziła się doskonale. Delikatna, przewiewna i co istotne niegniotąca się - przetrwała w idealnym niemal stanie całonocne harce na parkiecie i szaleństwa z najmłodszymi gośćmi weselnymi J. Płaskie buty to też był dobry wybór – pełna wygoda i zero bólu nóg!
Oj bawiłam się cudnie!!!

satynowa sukienka

satynowa sukienka

A oto anielscy opiekunowie dla pięknej, Młodej Pary... 
Przyznam szczerze - troszkę się przy nich nagimnastykowałam!

tilda jak uszyć?


satynowa sukienka


satynowa sukienka
sukienka - next; sweterek - new look; buty - by Roberto Exclusive; torebka - no name;
kolczyki - sklep jubilerski; pierścionki - rossman

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

One Lovely Blog Awards...



Zasady zabawy:

-Podziękowania i link blogera, który przyznał wam tę nagrodę.    
-Skopiuj i wklej logo na swoim blogu
-Napisz o sobie 7 rzeczy
-Nominuj 16 innych cudownych blogerów (nie można nominować blogera, który wam przyznał nagrodę)
- Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji :)


Nominację do One Lovely Blog Awards otrzymałam od fantastycznych dziewczyn prowadzących poniższe blogi:


Kochane - bardzo dziękuję za tak miłe wyróżnienie!!!
Wiele blogów zostało już w tej zabawie nominowanych – dlatego ja to miłe wyróżnienie posyłam wszystkim odwiedzającym mojego bloga.

A teraz zgodnie z zasadą siedem rzeczy o mnie...
1. od dziecka fascynowało mnie szycie, zaczynałam od sukienek dla lalek, potem były pierwsze próby szycia dla siebie, a jak „informacja poszła w świat” również dla koleżanek i mniej lub bardziej znanych mi sąsiadek J, po czasie euforii troszkę mnie to szycie zmęczyło, ale teraz znów coraz częściej łaskawym okiem spoglądam na moją maszynę i odkurzam w pamięci powstałe kiedyś projekty
2. ogromną frajdę sprawia mi robienie upominków, którymi lubię obdarowywać przyjaciół
3. przeraża mnie przemoc, obłuda, chamstwo, bezdenna głupota i poczucie bezsilności
4. od momentu gdy pewna pani w salonie fryzjerskim wystrzygła mi na głowie „nie wiadomo co” okrutnie boję się fryzjerów J
5. interesuję się medycyną dalekiego wschodu, terapiami naturalnymi, psychologią...
6. ...czemu nie przeszkadza łatwość w poruszaniu w naukach ścisłych jak matematyka, ekonometria, statystyka,  a nawet znienawidzonych przez większość studentów UEP - badaniach operacyjnych
7. od trzech lat prowadzę nierówną walkę z boreliozą – jak na razie ona wygrywa...


poniedziałek, 1 sierpnia 2011

z ruinami w tle...



     Dopadł mnie syndrom poniedziałku. Pierwszy dzień po „wolnym” weekendzie zazwyczaj jest trudny, ale dzisiejszy pobił wszystkie możliwe złe przewidywania. Czuję się tak zmęczona jakby weekendu wcale nie było. A przede mną tydzień pełen pracy wymagającej intensywnej koncentracji.

     Wiem, że przyczyny powstania piosenki "I don’t like Monadys" Boba Geldofa  były absolutnie inne, ale dziś, to właśnie ona kołacze mi bezustannie po głowie.

     Na przekór złym nastrojom i marudzeniu od rana pojawiło się słońce. Niestety tylko na niebie, bo w mojej głowie wciąż zawierucha J.


     Białe, lniane spodnie z szerokimi mankietami uszyłam dawno temu (o szczegółach szycia pisałam kilka postów temu), natomiast tunika to całkiem nowy nabytek - zakupiona podczas poszukiwania sukienki na wesele kuzyna (ze względu na permanentny brak czasu zamiast uszyć musiałam kupić gotową). Bardzo spodobał mi się wzór na tkaninie i kolory. Tunika jest dwuwarstwowa – spodnia warstwa to ciemnogranatowa, bawełniana sukienka na cieniutkich ramiączkach, wierzchnia to jedwabna żorżeta – lekka i miła w dotyku. Jak się okazało idealna na letnie, słoneczne dni. Do tego dla kontrastu, rzadko przeze mnie używany - baaaardzo czerwony lakier do paznokci.


tunika - Be Beau; spodnie - hand made; sandały - ??? ; 
pierścionek i kolczyki - stoisko z biżuterią w CH