poniedziałek, 12 grudnia 2011

obroniona...

Mogłabym tu przytoczyć słowa Juliusza Cezara... „Veni, Vidi, Vici”.
Walczyłam dzielnie do samego końca. A działo się sporo.
Mury uczelni to przetrwały i ja jakimś cudem też dałam radę!
Na całe szczęście już po wszystkim!!!
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy i trzymanie kciuków. Pomogły!!!





     W przeddzień tego "wielkiego" dnia stres podgryzał mnie niebezpiecznie. Żołądek ściśle przywarł do kręgosłupa, a dłonie drżały tak dziwnie, że gdybym zamiast jasnego lakieru do paznokci - wybrała ognistą czerwień, to chyba do samych łokci miałabym krwiste plamy. Dlaczego człowiek aż tak bardzo się stresuje?! Na co to, po co??? Pytam, a znikąd odpowiedzi...


     Teraz oddycham już spokojnie. Poczułam się wolna i szczęśliwa, chociaż okrutnie zmęczona.  A słowa recenzentki – „właśnie opuszcza Pani przyjazne mury naszej uczelni...”  - zabrzmiały jak najmilsza sercu muzyka J.



żakiet - next; spódnica - hand made; lniana koszula - hand made;
krawat - Danilo; buty na małym koturnie - M.Daszyński; pierścionek i kolczyki - Rossman


a potem była pizza gigant i wielkie obżarstwo...

czwartek, 8 grudnia 2011

z mojej perspektywy...

Troszkę się zawiesiłam... Wybaczcie... Już niebawem powrócę...


Głowa boli od nadmiaru wiedzy i nie bardzo chce jeszcze cokolwiek przyswajać... 
Kręgosłup cierpi okrutnie z mało ergonomicznej i niewłaściwej pozycji ciała...
Żołądek zaczyna wyczyniać dziwne harce...
Zmęczenie osiąga zenit...
Czas zakończyć ten etap życia...
Jeszcze tylko lub aż cztery dni...
Trzymajcie kciuki!!!
Please J

sobota, 19 listopada 2011

czarno-biały deseń...

     „To dziwne, ale kiedy człowiek się czegoś boi i oddałby wszystko, byle tylko spowolnić upływ czasu, czas ma okropny zwyczaj przyspieszania swego biegu.” /Joanne Kathleen Rowling/

     Mimo dobrych chęci nadal brak zdjęć mojej kolorowej sukienki. Cierpię na permanentny  brak czasu. Ostatnie dni zdominowane zostały przez pracę zawodową, dokończenie pracy magisterskiej, tułanie się po lekarzach, a teraz intensywną naukę do obrony. Doba jest zdecydowanie za krótka, a organizm zbyt osłabiony na taki wysiłek. Zabawa w szycie została więc odłożona na „potem”. Uzbierałam już sporą stertę tkanin i dzianin, które czekają na lepszy czas. A i kieszonki dla podopiecznych Marzycielskiej Poczty dopominają się o dokończenie i wysłanie do tych małych siłaczy z uśmiechem mierzących się z rzeczywistością. 


     Dziś prezentuję czarno-białą tunikę i proste czarne spodnie. Obie rzeczy uszyłam kilka miesięcy temu i - o ile pamiętam - jeszcze ich tu nie pokazywałam. Spodnie wykonane są z cienkiej wełny. Biodrówki z prostymi nogawkami, zaprasowane na kant nadają się do wielu różnych zestawień – z klasycznym żakietem, prosta koszulą czy też sweterkiem. Z kolei  szyfonowa tunika z rozszerzonymi rękawami ¾, odcinana pod biustem, wszyta w pasek wiązany z tyłu na kokardę i lekko rozkoszowana dołem pasuje do prostych spodni lub wąskiej, dopasowanej spódnicy.
     W tym zestawie znów pojawił się mój ulubiony motyw róż, tym razem w postaci biżuterii. Pierścionek i wisior to prezent, który pokazywałam już na blogu (tu) w zupełnie innej stylizacji.



 tunika - hand made; spodnie - hand made; bluzka - no name;
pierścionek i wisior z różą - prezent 

środa, 9 listopada 2011

mam różę i nie zawaham się jej użyć...


     Miało być kolorowo, a wyszło jak zwykle. Kolorowa sukienka, której zapowiedź była w poprzednim poście została w wyznaczonym czasie uszyta, wyprasowana i odwieszona na wieszak. Niestety nie miałam okazji jej jeszcze założyć i obfotografować. Ale niebawem to nadrobię. Za to dziś, zamiast kolorów, znów czernie i szarości. Cóż, chyba mi pisane takie kolory J.


     Długa, dwuwarstwowa spódnica z haftowanej tafty o nieregularnym dole z wszytymi dwiema godetami (z przodu i z tyłu), doszyta jest do karczka wykończonego srebrną lamówką. Na tyle karczek sznurowany jest czarną aksamitką, co stanowi nie tylko ozdobę, ale i daje możliwość dopasowania spódnicy do figury. Do tego prosty bawełniany top na niskim golfie, z trapezowym dekoltem i raglanowymi rękawkami oraz wielka róża na „wielkie” wyjście J do teatru.



spódnica - b.young; bluzka - hand made; buty D&V; 
bransoleta - sznur korali, DIY; brosza/róża - sklep z dodatkami krawieckimi 

środa, 2 listopada 2011

szyję sobie... cz.1


      Oto zapowiedź mojej nowej, kolorowej sukienki. Żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski, odrobina fioletu - coś na rozświetlenie nadchodzących szarych dni. Mam nadzieję, że już niebawem pokażę ją w całej okazałości. Jak nic mi nie przeszkodzi, to do końca tygodnia powinnam ją uszyć. A dziś musi wystarczyć ten oto kawałek tkaniny...
miłego wieczoru...