Mogłabym tu przytoczyć słowa Juliusza Cezara... „Veni, Vidi, Vici”.
Walczyłam dzielnie do samego końca. A działo się sporo.
Mury uczelni to przetrwały i ja jakimś cudem też dałam radę!
Na całe szczęście już po wszystkim!!!
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy i trzymanie kciuków. Pomogły!!!

W przeddzień tego "wielkiego" dnia stres podgryzał mnie niebezpiecznie. Żołądek ściśle przywarł do kręgosłupa, a dłonie drżały tak dziwnie, że gdybym zamiast jasnego lakieru do paznokci - wybrała ognistą czerwień, to chyba do samych łokci miałabym krwiste plamy. Dlaczego człowiek aż tak bardzo się stresuje?! Na co to, po co??? Pytam, a znikąd odpowiedzi...
Teraz oddycham już spokojnie. Poczułam się wolna i szczęśliwa, chociaż okrutnie zmęczona. A słowa recenzentki – „właśnie opuszcza Pani przyjazne mury naszej uczelni...” - zabrzmiały jak najmilsza sercu muzyka J.
żakiet - next; spódnica - hand made; lniana koszula - hand made;
krawat - Danilo; buty na małym koturnie - M.Daszyński; pierścionek i kolczyki - Rossman
a potem była pizza gigant i wielkie obżarstwo...
a potem była pizza gigant i wielkie obżarstwo...