sobota, 31 maja 2014

inni mają kota mam i ja...



     Witajcie kochani w ten słoneczny sobotni dzionek. Nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam nadrabiać zaległości. Nie zdawałam sobie sprawy na co się porywam. Tygodnie odkładania spraw „na potem” zaowocowało nadmiarem trudnym do okiełznania, którego efektem chyba jest mój dzisiejszy ekstremalny ból głowy. Ale krok po kroku,  może mi się uda ogarnąć rzeczywistość!

     Zacznę od zaległości blogowych. Jakiś czas temu Ania z bloga szyciekoty.blogspot.com zorganizowała sympatyczną zabawę z niespodziankami. Uśmiechnęło się do mnie szczęście i wygrałam takiego oto kociego pomocnika – bo Ania specjalistką od kotów jest!


     Kot elegant z kokarda pod szyją nie był sam. W jego kieszeniach znalazłam kilka ukrytych niespodzianek – szyciowe przydasie, karnet rabatowy i bransoletkę, a do turkusowej rafi dowiązana była spora zawieszka na kształt oszlifowanego kryształu.






                                                                         szyciowe przydasie


                                                                            bransoletka

     Kocie z miłym uśmiechem wlepiało we mnie swe turkusowe oczęta tak usilnie, że postanowiłam uczynić z niego pomocnika szyciowego. Kieszenie pomieściły kilka par nożyczek, miarę, krzywiki i mój ulubiony, wielgachny ołówek. Zakręcony ogon posłużył za poduchę do szpilek i igieł.



     Wiele szyjących dziewczyn ma kota/koty – te żywe mam na myśli oczywiście J. Podkradają im skrawki tkanin lub układają się na kolonach podczas szycia. Ja takiego nie posiadam niestety, ale dzięki Ani stałam się posiadaczką namiastki kota - oryginalnego kociego pomocnika. Z nim każde szyciowe wyzwanie będzie łatwizną ;).

A więc do kolejnego szycia…



A Wam życzę pełnego słońca weekendu ...
Do zobaczenia wkrótce!

sobota, 17 maja 2014

podarek niespodzianka...



     Pamiętacie jak przed świętami  ogłosiłam zabawę polagającą na łapaniu jedynek?


Zasady zabawy były banalnie proste  - kto złapie na liczniku umieszczonym na blogu zestaw sześciu jedynek i podeśle mi  print screena z tym faktem, otrzyma nagrodę niespodziankę. Myślałam, że taka niespodziankowa zabawa Wam się spodoba, ale jak się okazało, albo nie lubicie niespodziankowych podarków, albo niewiele osób już tu nie zagląda… W każdym razie w tym swoistym polowaniu  udział wzięło zaledwie kilka osób. No ale tak to czasem w tym blogowym życiu bywa J.
     Najdzielniej o jedynki  walczyła  Ania z http://szyciekoty.blogspot.com/ i to ona właśnie złapała licznik 111111.  Ponieważ podarek do niej już dotarł mogę go teraz i Wam pokazać.

Oto on – niespodziankowy mały miś.


filcowy miś

    Misio ma uśmiechniętą  mordkę, maleńki ogonek i pępuszek na jasnym brzuszku. Kręci główką w prawo i lewo, ma też ruchome łapki. Może więc siedzieć, maszerować, a nawet układać się do snu z łapką pod głową. Do jego ufilcowania użyłam włóczki czesankowej w kolorze miodowym, beżowym i jasnoróżowym. Oczy i nosek zrobiłam z koralików, a z kawałka kraciastej tasiemki – kokardę. Pokłułam przy tym maleństwie palce i nieco nadwyrężyłam kręgosłup, ale jak na to, że dopiero uczę się sztuki filcowania to chyba całkiem fajny wyszedł z niego gość?! Choć podejrzewam, że to takie szczęście początkującego niestety...

miś z filcufilcowanie na sucho

     Trudno mi ocenić czy warto było polować na taką niespodziankę! W każdym razie, jak się dowiedziałam - Ani ten mały jegomość bardzo, bardzo się spodobał – co mnie z kolei ogromnie cieszy. 



filcowy miś jak zrobić

 miłej i bezdeszczowej niedzieli!

ufilcowany miso - hand made by ThimbleLady

środa, 14 maja 2014

no i po spotkaniu...


     III spotkanie grupy  Poznań Szyje za nami.  Po babskich pogaduszkach w Babki Cafe i ptasich trelach w Ptasim Radio wybór padł na Lawenda Cafe & Lunch. 


     Były więc białe drewniane krzesełka na wąskim chodniku przed kawiarnianym oknem, lawendowe pola na ściennych malowidłach, butelki win w drewnianych skrzyneczkach, bukiety świeżych kwiatów na kontuarze, cudne jedzenie i pyszna atmosfera.   



Marlena, Ania, Magda, Karolina, Asia

Ania, Hania, Ania


Ania,Hania, Ania, Asia, Marlena, Ania

Karolina, Asia, Ania, Hania

     W tym uroczym miejscu serwowane dania  można pochłaniać wszystkimi zmysłami – pięknie przygotowane i niebiańsko smaczne.
     Jako że ustaliłyśmy sobie przerwę od wszelkich diet i ograniczeń na czas spotkania skusiła nas tradycyjna szarlotka z lodami i bitą śmietaną, ciasto czekoladowe z malinami  (do dziś wspominam jego konsystencję i niepowtarzalnym smak), pełna niespodzianek bezowa fantazja i lawendowe inspiracje na zielonym półmisku z gruszką sosem karmelowo-migdałowym i płatkami migdałów. Było też coś dla liczących kalorie ;) -  Piękność Dnia - jogurtowy koktajl z malinami, truskawkami i pestkami dyni, słonecznika i orzechami. Nie obyło się też bez aromatycznych kaw. Dwie odważne zaintrygowała zielona kawa…  Byłam jedną z nich… Sama nie wiem co mam o tej kawie myśleć… Może tylko tyle, że to był odważny wybór…  Spróbowałam i się nie zachwyciłam. Jednak dla mnie kawa to kawa  - czarna, z mleczkiem, przyprawami, syropami, na słodko, na ostro… ale zielona to tylko herbata. Zresztą ta kawa jak herbata wyglądała i smakowała… Pocieszałam się tylko, że działa odchudzająco, więc bez większych wyrzutów sumienia pochłonęłam ciasto czekoladowe z bitą śmietaną i malinami i o dziwo – nic a nic mnie nie zemdliło. Może to ta kawa tak zadziałała?! Pewnie się nie znam i nie potrafię docenić smakowych walorów zielonej kawy, ale no nie zachwyciłam się tym napojem i tyle. Asia - towarzyszka moich zielono-kawowych niedoli też nie miała zachwyconej miny...

lawendowo...

szarlotkowo...

bezowo...

                                                                      jogurtowo...



    moja zielona kawa... i czekoladowe wariacje ...


     Ale żeby nie było, że tylko o jedzenie tu szło. Ploteczkom o szyciu, wykrojach, tkaninach, maszynach, haftach nie było końca.  Fajnie było spotkać się z osobami, które mają podobne zainteresowania, potrafią wyrwać choćby chwilkę z codzienności  by zasiąść przy maszynie z kawałkiem tkaniny i popłynąć za niteczką J.  Osobami, które tak zorganizowały sobie domowy czas, aby sobotnie południe spędzić na szyciowych/babskich plotkach. Było cudnie, radośnie i edukacyjnie. Spodobało nam się to biesiadowanie, więc poczyniłyśmy już plany na przyszłość. Kolejne spotkanie przy kawie – ależ oczywiście, ale marzy nam się jeszcze spotkanie prawdziwie szyciowe z maszynami i tkaninami. Rozpoczęłyśmy więc aktywnie poszukiwać miejsca przyjaznego nam szyjącym i… jak dobrze pójdzie pierwsze konkretne rozmowy  w tej sprawie mamy z Anią T. w najbliższą sobotę…  Tak więc apeluję o trzymanie kciuków. 

Ania i ja

Karolina, Asia, Ania, Hania, Ania, Asia, Marlena, Ania, Ania i dłonie Magdy

      tu prawie w komplecie, niczym 12 gwiazdek na fladze Uni Europeijskiej ;)


     A wokół tętniło życiem Stare Miasto. Można było spotkać tłumnie zgromadzonych mieszkańców i turystów, którzy podglądali potyczki koziołków na ratuszowej wieży, zorganizowane grupy podziawiajace barokową Farę, studentów spieszących na zajęcia lub wręcz przeciwnie wymykających się cichaczem z uczelni. Słychać było stukot końskich kopyt na brukowych uliczkach i gwar gości letnich ogródków. Było też deszczowo, ale nikomu to nie przeszkadzało...













czwartek, 8 maja 2014

III spotkanie Poznań Szyje...


     Tym razem w samo południe, gdy koziołki na ratuszowej wieży będą bodły się różkami, my -czyli pozytywnie zakręcone na punkcie szycia z Poznania i okolic, spotykamy się na szyciowe (i nie tylko) ploteczki w klimatycznej Lavenda Cafe & Lunch.
Zapowiada się interesująco, smacznie no i lawendowo oczywiście:).


A więc do zobaczenia!