Byłam i dobrze się bawiłam. Lubię te nasze sobotnie spotkania przy maszynach, plotkach o szyciu i życiu. Smakowite ciasta pieczone przez dziewczyny z nawyższą dbałością o skład, aromatyczna kawa lub herbata, nitki, łatki, szpilki... A wszystko to otulone stukotem maszyn - najpiękniejszą muzyką dla ucha każdego fana szycia.
Temat spotkania nie był ściśle określony. Powstawały więc spodnie, sukienki, torby, fartuszki, patchworki, tiulowe spodniczki dla małych księżniczek...
Ja pobawiłam się w przeróbki. Zmniejszałam za duże spodnie oraz lekką sukienkę na lato całą w maleńkie białe ptaszki z niebieskimi nóżkami.
Przeróbka spodni okazała się całkowitą porażką. Owszem leżały niemal idealnie, ale jak to zwykle bywa na zakonczenie zabrałam się za prasowanie. I w tym momencie minione godziny współpracy z maszyną legły w gruzach. Jakimś "cudem" spaliłam przód nogawki przy pasku i w efekcie spodnie wylądowały w koszu...
Została niedokończona sukienka. Ją również musiałam ostro potraktowa nożyczkami. Tu na całe szczęście nic złego się nie przytrafiło - jak na razie. Liczę, że niebawem uda mi się wykończyć podkrój szyi i pachy i będzie można śmigać w upalne dni w ptaszkowej kiecce. No chyba że znów coś pójdzie nie tak...
Dziewczęta dziękuję za kolejne niepowtarzalne spotkanie przy maszynach.
I do następnego!