
Podobno to nasza podświadomość kształtuje zmiłowanie do niektórych kolorów i niechęć do innych. Osobiście bardzo lubię biel i czerń. Często wybieram brąz, oliwkę i wszelkie odcienie szarości.
W roli głównej brąz.
Analitycy kolorów określają go nudnym, smutnym a nawet depresyjnym. Ponoć wybierają go ludzie, którym brak pewności siebie i stabilizacji, dla których przyszłość to niepewność i lęk, którzy uciekają przed życiem w jakąś inną sferą - głównie pracę, której poświęcaj całą swoją energię. I w tym są rzetelni, odpowiedzialni i pracowici. Hmmm ciekawe.... Ja sięgam po niego niezwykle często.
Dla mnie brąz to pełne blasku kasztany, gorąca czekolada, cukierki o wdzięcznej nazwie Kukułki, lśniące futro brunatnych niedźwiedzi, bursztyn.
Sukienka/tunika, którą mam na sobie ma bardzo smakowity odcień - taki mocno czekoladowy. Niewątpliwym jej atutem jest to, że wykonana jest z bawełnianej koronki, co sprawia, że jest niezwykle wygodna i nie gniecie się. Głęboki dekolt na plecach i całkiem spory na przodzie ozdobny jest sznureczkami z nawleczonymi koralikami w malowane kontury róż. Dla kontrastu - biała bluzka z rozszerzanymi rękawami i tasiemką wokół dekoltu. Uszyłam ją z kreponu ponad rok temu, swoje w szafie odleżała - a więc teraz czas na jej inaugurację – bo moim zdaniem – białych bluzek nigdy za wiele! A żeby analitycy kolorów nie mieli tak ławo z rozłożeniem mnie na czynniki pierwsze, dodałam barwny akcent w postaci apaszki, która swą intensywnością idealnie wpisuje się z aktualny trend ferii kolorów.

tunika - per una; legginsy - no name; buzka - hand made;
kozaki - Oxy's, apaszka - India Shop, pierścionek i kolczyki - India Shop