Miniony
weekend spędziłam u koleżanki. Mieszkamy niby w jednym mieście, a ja mam przed
oknem bloki z wielkiej płyty i dziesiątki samochodów parkujących na każdym wolnym
kawałeczku osiedlowej przestrzeni, ona – ogromne pole, a za nim las gęsty i
dumny.
W
przerwie między ploteczkami, nauką szycia (tak, tak dawałam lekcje szycia J) i
decoupagowaniem chłonęłam ten widok za
kuchennym oknem. Żar lał się z nieba, kłosy lśniły w promieniach lipcowego
słońca i poczułam się jak za dziecięcych lat, gdy wakacje spędzałam u dziadków
w maleńkiej wioseczce. Wokół były złote pola, zielone łąki, na których pasły
się kozy, las który sadził mój dziadek wraz
z moją mamą i jej rodzeństwem. W ogrodzie była studnia z krystaliczną i
lodowatą wodą, ławeczka w cieniu rozłożystej lipy, winorośl oplatająca ścianę
maleńkiego domku i najpyszniejszy na świecie chleb. Dziś już nie ma tego
miejsca… pozostały tylko zapisane w pamięci obrazy, zapachy, smaki,
emocje… niestety z upływem lat
przykrywają się kurzem niepamięci…
Na
ten nieodległy, ale jednak wyjazd przerwałam
sukienkowy trend i wybrałam kombinezon. Przyznam, że mam co do tej części
garderoby mieszane uczucia. Fakt, że w razie nagłej potrzeby człowiek musi
miotać się z całością odzienia specjalnie mnie nie zachwyca. Ale, ale… kto wie może się przekonam. Odnalazłam go
podczas wiosennego wietrzenia szaf. Pochodzi z czasu gdy było mnie więcej i gdy lubowałam
się tylko w wielgachnych i workowatych rzeczach. Przyglądałam mu się uważnie.
Kusiła mnie ta wzorzysta, bawełniana tkanina, a zniechęcał fakt, że to kombinezon. Przymierzyłam. Był przynajmniej 2 rozmiary za duży, na dodatek na zbyt luźnych gumkach na górze. Obawiałam się, że lekkie naciągnięcie przy pochyleniu
i góra wyląduje na wysokości talii w najlepszym przypadku. No ale od czego jest
maszyna?! Zmniejszyłam więc go nieco, wyprułam pasek, z którego uszyłam szersze
ramiączka i wyszła zdecydowanie wygodniejsza i bezpieczniejsza jak dla mnie wersja letniego ciucha.
Nadal
jest nieco za duży, ale za to wygodny, dzięki rodzajowi tkaniny – przewiewny co przy obecnej, upalnej pogodzie to
zdecydowany atut, dodatkowo wzór maskuje ewentualne zagniecenia. Czas pokaże czy
to moja „jednorazowa” fanaberia czy może pozostaniemy razem na dłużej J.
foto. Kasia I. (moja osobista chrześniaczka :))
kombinezon - Atmosphere - po przeróbce, baleriny - Parfois
Bardzo ładnie wyglądasz, śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie Ci w tym kombinezonie:) Swietne baleriny:):) Pozdrawiam serdecznie:):)
OdpowiedzUsuńdziękuję Elu i równiez pozdrawiam
UsuńDla mnie kombinezon nie wygląda na za duży, po prostu luźny czyli wygodny. Dobrze, że poświęciłaś chwilę na jego przeróbkę, bo podoba mi się bardzo!
OdpowiedzUsuńdziękuję, no fakt całkiem w nim wygodnie i przewiewnie - w tym ukropie "dał radę" :)
UsuńPrzyznaję, że kombinezony to dość skomplikowany ciuch w tzw nagłych przypadkach... ale ładnie w nim wyglądasz...
OdpowiedzUsuńdzięki Beatko, na szczęście nagły przypadek się jeszcze mnie nie dopadł ;)
UsuńDobrze Ci w nim :) Chociaż mam mieszane uczucia co do kombi. Raz mi się podobają, raz nie. Jak trafię gdzieś w sklepie, to jednak się nie decyduje, żeby nawet przymierzyć. Twój ma ciekawy wzór i pompiasty dół, a to duuże plusy :):)
OdpowiedzUsuńno właśnie ja tez jeszcze się do niego ostatecznie nie przekonałam
UsuńKombinezon jest świetny, śliczna tkanina i bardzo dobrze w nim wyglądasz. Mnie się kombinezony bardzo podobają ale na kimś, ze względu na ryzyko motania się w razie czego ;))
OdpowiedzUsuńPiękne krajobrazy, aż trudno uwierzyć, że to jeszcze miasto.
ślicznie dziękuję
UsuńFajny jest! Dobrze, że z nim pokombinowałaś. Ja też mam mieszane uczucia co do kombinezonów... Może kiedyś trafię na swój:D
OdpowiedzUsuńTy super wyglądasz!
Ja za oknem mam co parę lat coś innego... Urok żołnierskich przeprowadzek...;)
dziękuję, no tak Ty za mężem wędrujesz przez kraj :)
UsuńAleż miałaś widoki, sielsko-anielsko.
OdpowiedzUsuńHmmm kombinezon, zawsze się zastanawiałam, co zrobić, gdy przyciśnie mnie potrzeba..
Kasiu, Ty w nim wyglądasz jak rusałka, ma piękny kolor i deseń.
oj tak widok był uroczy i kojący
Usuńa z kombinezonem staram się zaprzyjaźnić, czas pokaże jak to się skończy...
Świetny kombinezon i śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój kombinezon. Super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo
UsuńJa nadal nie mogę przekonać się do kombinezonów ale jak to mówią nigdy nie mów nigdy więc moze i na mnie przyjdzie czas;) A Twój bardzo ładnie się prezentuje na tle tych łanów;)
OdpowiedzUsuńdziękuję, łany zboża działały na mnie kojąco, choć ten skwar szybko wygonił mnie w cień
UsuńPrzeczytałam wstęp i poczułam gęsią skórkę... Bo wróciły moje wspomnienia, nagle zafundowałaś mi dawkę przeróżnych emocji... Na tle rzeczywistości to właśnie wspomnienia wydają się mieć największą wartość, zostają z nami na zawsze i czasem są jak elementarz, z którego przez całe życie można byłoby się uczyć.
OdpowiedzUsuńA kombinezon jest super jak dla mnie! Może mało wdzięczny w nagłej potrzebie, ale z drugiej strony...jesteśmy dorośli, zdążymy w porę dobiec na siusiu ;)
no właśnie wspomnienia... dobrze że są, to taki punkt odniesienia, taka latarnia na bezkresnym oceanie życia...
UsuńPiękne zdjęcia, a kombinezon świetnie na Tobie leży
OdpowiedzUsuńMmmm fajny ;-); ale zawsze też możesz zrobić z tego kombinezonu haremki i topik ;-).
OdpowiedzUsuńAleż cudownie, piękne zdjęcia! U nas na osiedlu też jeszcze można znaleźć takie zakamarki, oby tak zostało jak najdłużej :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż mam mieszane uczucia odnośnie kombinezonow, ten jednak bardzo dobrze wygląda:) Jak to dobrze jest umieć szyć, z dopasowaniem garderoby nie ma problemu. Widoki, jak z tych zdjęć, były kiedyś obok mojego domu. Teraz teren został zabudowany i pozostało tylko wspominać, ile razy jako dziecko chodziłam tam się bawić:)
OdpowiedzUsuńOglądam od końca i znów widzę piękne zdjęcia....kombinezon świetny, zgrabnie w nim wyglądasz...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńMasz idealną figurę do tego typu ubrań. Świetnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńBalerinki cudne!
OdpowiedzUsuńbeautiful placer beautiful pics
OdpowiedzUsuń