Tunika i spodnie – duet doskonały. Nie każdy oczywiście lubi takie połączenie.
Dla mnie od wielu już lat, to jeden z ulubionych zestawów. Pani-babcia-sąsiadka, o której wspominałam przy okazji postu o brązowej torebce, gdy tylko widziała mnie w takim zestawie pytała z uśmieszkiem – a Ty co, nie możesz się zdecydować w co się ubrać? Ano nie mogłam.
Sukienka, bądź dłuższa tunika założona do spodni spełnia podwójną rolę – z jednej strony nadaje lekkości i kobiecego uroku, z drugiej gwarantuje wygodę jaką daje noszenie spodni. A mi bardzo podobają się sukienki, ale zdecydowanie wygodniej czuję się w spodniach.
Większą cześć swojej młodości spędziłam na pieszych wędrówkach, z plecakiem na grzbiecie, wspinając się po górach, sypiając pod namiotem, podróżując PKS-em lub pociągiem. W plecaku nie było wtedy miejsca na zwiewne sukienki i buty na obcasie. Zresztą widziałam kiedyś pewną elegancką pannę wdrapującą się w gigantycznych szpilkach na skądinąd niewielką górę jaką jest Śnieżka. Jej nie było do śmiechu – pozostałym turystom wyrwał się niemal żabi rechot widząc jej zmagania z kamieniami. Byłam jednak pełna podziwu dla jej zdeterminowania – dla mnie anielskiej cierpliwości i niezwykłej kondycji wymaga chodzenie w obcasach po wybrukowanym Starym Mieście, a tu taki wyczyn - z Kopy na szczyt Śnieżki w szpilkach!
Wracając jednak do sukienek i spodni. Trend zwany „dress over pants” podobnie jak inne trendy pojawia się i znika. Oczywiście zmieniają się fasony, tkaniny i desenie, ale pomysł na połączenie tych dwóch części garderoby pozostaje niezmienny. Jak mało który odpowiada mi bez większych zastrzeżeń.
Prezentowaną tu sukienkę uszyłam dawno temu, ale zakładałam ją bardzo sporadycznie. Po miesiącach leżenia na półce okazała się troszkę za długa (czyżbym zmalała?), potem jeszcze za szeroka i w ogóle jakaś nie taka. Ale jak to z przeróbkami bywa - trudno się za nie zabrać, więc wszystko trwało niemiłosiernie długo. Ale ostatecznie z sukienki stała się tuniką.
Z pozoru mięsista tkanina to w rzeczywistości lekka, niemal przeźroczysta dzianina w czarnym kolorze z przestrzennym aksamitnym wzorem w kolorze brązu, turkusu i ciemnej butelkowej zieleni. Rozcięte boki i rękawy wirujące przy ruchu nadają jej zwiewności. Do tego proste, wąskie spodnie, balerinki i pasek w kolorze ciemnej zieleni (podpowiadam jakby ktoś nie dostrzegał, że to zieleń J). Pierścionek to prezent. Kolejny vintage w mojej szkatułce – srebro połączone z masą perłową. Nie znam dokładnie jego historii ale wiem, że lata świetności ma dawno za sobą.
tunika- hand made; spodnie - no name; balerinki - Laura Bailey's
pasek - sklep z galanteria skórzaną , pierścionek - vintage
Myślę, że w sukience :)
OdpowiedzUsuńWyglądasz prześlicznie! Masz świetne wyczucie stylu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa tą opcję wybieram często.Bardzo lubię! Patrząc na tą tunikę, byłam pewna że jest z jakiegoś aksamitu, a doczytałam, że lekka, przeżroczysta! To się nazywa złudzenie optyczne:)
OdpowiedzUsuńSUPER DUET,lubię takie zestawienia.pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper tunika!! Duet - jak najbardziej jestem na tak ;) Super wyglądasz!!
OdpowiedzUsuńDla mnie mistrzynią w łączeniu sukienki ze spodniami jest Dominika Ostałowaska...a tak to postuluję o bardziej wiosenne kolory:)) i idę spać, bo zaczynam bredzić;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie ! ...pierścionek cudowny !!!!!!!!!1 :)
OdpowiedzUsuńŚwietny duet...tunika super wygląda...a pierscionek cudny...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńtunika ma rewelacyjny wzór!a pierścień super do niej pasuje!
OdpowiedzUsuńteż lubię takie połączenia,ale przyznaję ,że na lubieniu się kończy;)
hehehe i też w młodości po górach łaziłam:D
a aparatki w szpilkach wszędzie się trafiają...rzeczywiście tylko podziwiać ich zdeterminowanie;))
Śliczny pierścionek....Ehhh uwielbiam pierścionki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTkanina tej tuniki jest powalająca. Zdradź na czym jedziesz, ze "malejesz" w takim ekspresowym tempie.
OdpowiedzUsuńŚlicznie ;D Świetny blog, dodaję do obserwowanych :D
OdpowiedzUsuńoj dawno byłam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjne i bardzo eleganckie połączenie....pozdrawiam
Jestem pełna podziwu, że tą piękną sukienkę sama uszyłaś. Mnie też się podoba połączenie sukienki ze spodniami. Ale tylko jak spodnie są dzwony. Może wiele osób się ze mną nie zgadzać, ale zawsze podobały mi się ubrana do kolan (ewentualnie przed) + dzwony. Jeśli nie dzwony to wybrałabym raczej legginsy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
super ....... :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń