Kasztany zbieram namiętnie i nigdy nie mam ich dość, jedynie rozsądek mnie troszkę powstrzymuje. Rozkładam je po mieszkaniu, w pracy na biurku, chowam po kieszeniach, od kilku lat robię też z nich nalewkę na stawy.
Z kolei jeśli chodzi o dynię to kiedyś jej wręcz nie znosiłam, podobnie zresztą jak szpinaku i zalewajki. Takie moja jedzeniowe traumy. Gdy byłam dzieckiem zostałam zmuszona do zjedzenia szpinakowej papki bez smaku. Brr na samo wspomnienie aż mnie otrząsa. Podobnie miałam z dynią. Mama koleżanki poczęstowała mnie słodko-kwaśną zupą dyniową. Stała nade mną i głosem nieuznającym sprzeciwy zachęcała mnie do jej zjedzenia. Zupa nic a nic mi nie smakowała. Tylko przez grzeczność i trochę ze strachu jej nie wyplułam. Przez lata nie mogłam na te dania patrzeć i nikt żadną siłą nie był w stanie zmusić mnie do ich degustowania. Wszystko się zmieniło gdy dorosłam i sama zaczęłam eksperymentować w kuchni. Dziś zarówno szpinak (najlepiej świeży, a jeśli mrożony to tylko w całych listkach) jak i dynię uwielbiam. Oba dania w wersji na pikantno z czosnkiem, pieprzem cayen, odrobiną kurkumy. Jedynie do zalewajki nie potrafiłam się przekonać i po tej jednej nieudanej próbie nigdy więcej jej nie próbowałam.
Dlatego jeśli słyszę słowo jesień to myślę dynia i kasztany :) Gdy więc tylko lato zaczyna pomaleńku się wycofywać ustępując miejsca jesieni z uwagą wypatruję dyniowych piękności. W tym roku jedną taką spotkałam na swojej drodze do pracy. To była taka niepokorna i ciekawa świata dynka, bo jedną z gałązek wypuściła poza ogrodzenie. Najpierw pojawiły się listki, potem żółty kwiat, a z niego pomaleńku zaczęła wyrastać żółta kuleczka. Gdy mijałam ją w drodze do pracy niemal z każdym dniem była większa i większa. Uśmiechałam się na jej widok. Pewnego dnia już jej nie zobaczyłam. Zapewne wylądowała na czyimś talerzu...
No aż mi się nieco smutno zrobiło. Ale też oczami wyobraźni zobaczyłam parującą na talerzu, pełna smaku i energii dyniowa zupę. Tego już nie dało się powstrzymać :). "Na straganie w dzień targowy" znalazłam dwie wielgachne dynki. Jedna ładniejsza od drugiej. Nabyłam spory kawał tej zielonej i zabrałam się za gotowanie.
Zainspirowana dyniowym dniem w trakcie gotowania zupy ufilcowałam sobie własną, maleńką dynię. Mam nadzieję, że co jak co, ale tej to już mi nikt nie zje... chyba... ;)
I jeszcze kilka jesiennych kadrów zrobionych zanim mój ukochany aparat fotograficzny padł całkowicie i nieodwracalnie...
A tu kilka fotek z blokowiska, na którym mieszkam. Jak widać i w takim miejscu jesień potrafi zachwycać...
Pozdrawiam Was jesiennie, słonecznie, kolorowo i dyniowo ;)
Przepiękne jesienne zdjęcia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńFotografias fantásticas e gostei das abóboras.
OdpowiedzUsuńUm abraço e boa semana.
Andarilhar
Dedais de Francisco e Idalisa
O prazer dos livros
Son preciosos estas fotografías del otoño.
OdpowiedzUsuńBesos
Thank you so much. Besos
UsuńPiękną wykonałaś dyńkę . Mam nadzieję , że zupka wyszła smaczna. Ja również kiedyś zupy z dyni nie lubiłam , teraz tak . Chyba z wiekiem smak się zmienia. Piękne jesienne fotki. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję. A tak zupa wyszła wyśmienita. Może rzeczywiście z wiekiem uczymy się doceniać smaki... tak czy siak gorący krem z dyni na pikantno uwielbiam szczególnie własnie jesienią w chłodniejsze dni. Pozdrawiam.
Usuńjesien to moja ukochana pora roku, dzis nawet jest za ciepło ;)
OdpowiedzUsuńdynię uwielbiam, także za ciasto dyniowe pachnące cynamonem
szpinak ghmmmm mniem
imbir, kurkume i kolendrę ....tak jesienią kuchnia moja pachnie przyprawami
ot dziś zupa z buraków ( zapomniałaś o burakach) ,batatów i kaszy jaglenaj z aromatem kurkumy, imbiru i czosnku..... och ....
a co to zalewajka
???
ja nie znosiłam żurku i kotletów schabowych
No własnie ja też bardzo lubię jesienną aurę, nawet taką czasem deszczową :). Jesień i dynia to dla mnie nierozerwalny duet. Muszę przyznać, zę ciasta dyniowego jeszcze nie piekłam. A jak ono jest jeszcze z cynamonem to podejrzewam że przepadnę z kretesem bo uwielbiam cynamon...
UsuńA zalewajka to taka zupa z pokrojonych w kostkę ziemniaczków, zalewanych czystym żurem z zakwasu chlebowego...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBeautiful!
OdpowiedzUsuńKiss
Najlepsza z dyni jest zupa-krem:)))Piękne zdjęcia zrobiłaś,a ufilcowana dynia jest rewelacyjna:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle sie jesiennie zrobilo!! :) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńŚliczna ta ufilcowana dynieczka :-) Pewnie że kolory jesieni są fantastyczne, żal mi tylko że tak szybko trzeba się nimi cieszyć. Dynie lubię, ciągle jakieś nowe danie dyniowe mi wskakuje na talerz. Szczęśliwie moja trauma z dzieciństwa dotyczyła tylko szpinaku (i minęła), bo dyni nikt mi wtedy nie podawał, a też bym pewnie nie polubiła :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOh jesień jest bardzo piękna i kolorowa, a dynia taka słodka :) Takie dekoracje jesienne dodają uroku w mieszkaniu czy w domach. Fotorelacja bardzo ciekawa aż zapomniałam jak mieszka się w mieście i spaceruje się w parku. Aż miło teraz wspomnieć jak mieszkałam w mieście.
OdpowiedzUsuńJa lubię jesień ciepłą i kolorową -taką jaką mamy w tym miesiącu :-) Dynię zrobiłaś śliczną :-)
OdpowiedzUsuńNice autumn photos! The pumpkins are delicious in the soup and compote.
OdpowiedzUsuńKiss
Przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękne jesienne zdjęcia:)))filcowa dynia śliczna:)))nam też padł aparat:((Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńMnie się jesień kojarzy z deszczem...
OdpowiedzUsuńZ dyni nic nigdy nie jadłam...Sama nie ugotuję...Może ktoś mnie kiedyś poczęstuje:))
A Twoja dyńka jest urocza:)))
Buziaki!!!!
Twoje dyńki są przepiękne!!!
OdpowiedzUsuńA jesień kocham! Wszystko co najważniejsze w moim życiu, zawsze wydarzało się jesienią. To zawsze dla mnie początek, nowe, kolejne otwarcie. Zapach, to coś, co unosi się w powietrzu... ;) :)
ja za jesienią nie przepadam, szczególnie za taką
OdpowiedzUsuńciągle pada, mgły, a jak ludzie zaczynają palić w piecach to nawet okna otworzyć nie można
szaro, buro i ponuro
ale filcowa dyńka jak żywa :)
U mnie w domu rodzinnym nie jadało się dyni. Dopiero potem miałam okazję popróbować u kogoś różnych dyniowych specjałów i bardzo je polubiłam. W domu raz zrobiliśmy krem z dyni. Było to jakieś 2 lata temu i to na razie tyle. Przerasta mnie jej obróbka...
OdpowiedzUsuńŚlę serdeczności! Dobrego tygodnia :)
Piękna jesień u Ciebie...serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jesień, szkoda, że zwykle jest taka krótka ... A dynię uwielbiam i w formie kremu, i jako dodatek do dżemiku - takiego z jabłkiem i pomarańczą :) Twoja dyńka to takie cudeńko, śliczna :))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń