wtorek, 5 października 2010

u cioci na imieninach...



alladynki



„…U cioci na imieninach
Są goście i jest rodzina,
Więc program się rozpoczyna
Do śmiechu no i do łez.

Wuj Michał jest za magika
Szwagierka walczyka fika
Brat szwagra odstawia byka,
A zięć torreadorem jest (…)

U cioci na imieninach
Jest flaszka, dwie butle wina,
Śledź, pączki i wieprzowina,
Są goście i morowo jest.
        /Szwagier Kolaska/






Aż takich ekscesów u mojej cioci nie było  - ani walczyków, ani magików, ani nawet śledzika, ale za to było rodzinnie, zabawnie, cudnie.  Stół uginał się pod talerzami pełnymi niesamowitych pyszności – torty, maleńkie ciasteczka z bitą śmietaną, ciasto pomarańczowe, makowiec, sernik z kokosem i brzoskwiniami… palce lizać J, a wszystko to spowite aromatem mocnej brazylijskiej kawy - dla amatorów "konkretnych" smaków w wersji czarnej, dla zwolenników tych nieco słabszych - z mleczkiem. Po prostu  rozpusta w biały dzień!
    
     A że biesiadowanie przy stole służy rozmowom, wspominkom, a także zaciekłym dyskusjom  (nie o polityce – na szczęście!) było też gwarnie, radośnie a momentami nawet baaardzo śmiesznie.




  
     Dzień był niezwykle piękny, ciepły, bezwietrzny, rozświetlony promieniami słońca, co sprzyjało spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. W przerwie więc między kawą a kolacją był spacer, zbieranie jabłek do wiklinowego koszyka, podziwianie jesiennych kwiatów wyciagających swe wielkie głowy ku ostatnim promieniom słońca. Relaks na świeżym powietrzu przy okazji umożliwiający w delikatny i niezwykle przyjemny sposób, bez większego przymusu pozbyć się chociaż kilku z nadprogramowych - pochodzących z dopiero co pochłoniętych przepysznych ciasteczek- kalorii  krążących złowieszczo po organizmie szukających miejsca na spokojne zagnieżdzenie się w celu utworzenia  zbędnej fałdki tłuszczu  J


A jako że imieniny to ważny dla solenizanta dzień - musiało być odświętnie. Wybrałam więc moją ostatnią zdobycz – czarne alladynki z żakardowym wzorem i z bardzo wysokim stanem z gumek, z którego można stworzyć coś na wzór gorsetu. Spodnie są niesamowite - w zasadzie wyglądają jak spódnica - są bardzo długie i "jeszcze bardziej" szerokie, a krok mają nie jak większość tego typu spodni w kolanach, tylko na wysokości kostek. Można je nosić tradycyjnie - a więc marszczone gumki na wysokości talii, można je podciągnąć wyżej tak jak widać na załączonych fotkach, albo też podnieść jeszcze wyżej i wyczarować kombinezon  wykorzystując marszczenie jako top bez naramek. Do tak obszernego dołu dobrałam biały top i dopasowane bolerko z długimi rękawami. Było więc i na galowo!

alladynki


alladynki
alladynki - India Shop; top - Top Shop; bolerko - Szafa 23;
kolczyki - India Shop


9 komentarzy:

  1. Zaciekawiły mnie te spodnie, bo sądziłam, że są ... spódnicą :) Bardzo ciekawie to wygląda, na pierwszy rzut oka jak duuuża spódnica z gumą na dole :) Super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. było co podjadać :) i pogoda tez dopisała jak w Chińskim ogródku :) jak już wcześniej pisałam : ciuszki są exstra !

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne te alladynki , a dzieki warkoczowi w calosci wygladasz bardzo stylowo
    pozdrawiam i zapraszam do cafeszafe

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli jak w "Czterdziestolatku"...dół do góry ,a góra do dołu;))

    w pierwszej chwili pomyślałam ,że to taka wspaniała suknia! a tu niespodzianka i to zaskakująca na plus!

    i bardzo mi się podobają Twoje warkocze:))

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki dziwczęta za miłe słowa - a co do spodni -są naprawę super wygodne, choć trudne do opanowania w trakcie ich zakładania ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuuudowne alladynki, jedne z piękniejszych jakie widziałam! Pozazdrościć!

    OdpowiedzUsuń
  7. no jak nie przepadam za takimi spodniami, tak twoje mają w sobie to cos :)

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię w moim małym wirtualnym świecie. Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony ślad Twojej tu obecności... Jeśli spodobał Ci się mój blog serdecznie zapraszam Cię do obserwowania. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze :-)