niczym element mało skomplikowanej układanki. Zwyczajna, niespecjalna, prosta.
Bo taka też bywa jesień - szara, smutna, a nawet smętna, depresyjna wręcz. Zamyka w swej nostalgii niczym w matni. Ostudza zmysły, wyhamowuje codzienny bieg, zmusza do refleksji...
Kolory zwyczajne, strój prosty, ale za wygodny i funkcjonalny. Strój, który jest tym czym zieleń dla pasikonika czy rzekotki drzewnej - ubarwieniem ochronnym, które pozwala wtopić się w środowisko i ustrzec tym samym przed ewentualnym wrogiem.
Dziś dobrze komponuję się z tłem szaro-burej ściany, chłodem metalowej balustrady i drucianej siatki chroniącej balkon przed "atakami" szarych gołębi - charakterystycznego elementu wiekowych kamienic ulokowanych w starej części miasta.
Nie zawsze bowiem chcemy być widoczni i wyróżniać się z tłumu bezimiennych. Czasem zwyczajnie -niezwyczajnie chcemy upodobnić się kolorem i deseniem do otoczenia, wyrazić swój nastrój i emocje, zaszyć się, zasłonić zapomnieć...
Oliwkowo-szary sweterek, to moja niedawna zdobycz - bardzo go lubię za jego przydługawe, szerokie rękawy, zaokrąglony dół i ażurowy prosty wzorek. Bawełniana bluzeczka w kolorze ecru z dekoltem przyozdobionym maleńkimi bezbarwnymi koralikami zastępującymi biżuterię, jest niezwykle delikatna i miła w dotyku. Jak się okazuje nawet bawełna bawełnie nierówna!
Do tego proste, czarne spodnie o długości 3/4, a na nogach znane już balerinki - buty najbardziej przeze mnie ukochane ze względu na absolutny brak obcasa!
Dla wyjaśnienia ewentualnych watpliwości - uwielbiam buty na wysokich obcasach. Nogi w nich wyglądają fantastycznie - kobieco, elegancko, wyrafinowanie, zmysłowo, ale moje stopy do tego jakoś nie dorosły i szczerze wątpię czy to kiedykolwiek nastąpi... dlatego z braku wyboru lubuję się w płaskich butach, może mało kobiecych, ale jakże wygodnych i nie obciążających nóg. Choć chciałabym kiedyś niczym bohaterka "Seksu w wielkim mieście" Carrie Bradshaw założyć piękne pantofelki na wysokiej szpilce...
bluzka - Bhs; ażurowy sweter - Downtown; spodnie -Joyfull
pasek - sklep z galanterią; pierścionek - Rossman; kolczyki - sklepik za rogiem
kabaretki - Knitex; balerinki - Laura Bailey's;
balkon - w kamienicy na Starym Mieście
Widzę,że mamy to samo z sympatią do przydługich rękawów:))Ja uwielbiam,i zawsze naciągam!
OdpowiedzUsuńZ tymi szpilkami mam to samo :))) Ale chodzę na "słupkach", z tym że z konkretnej firmy, wszystkie inne są nie dla mnie, niestety. Wiem, że szpilek nigdy nie założę. A na codzień to też wolę płaskie :)) Lubię wygodę:))) Rękawy też lubię dłuższe. Może dlatego, że swego czasu wszystko było na mnie przykrótkie: i rękawy i nogawki.
OdpowiedzUsuń...ja też nieraz lubię szaro-buro i nie mam ochoty na kolory...świetny sweterek....i ładne dodatki...klipsy, pierścionek...super.
OdpowiedzUsuńPierścień wygląda zupełnie vintage!! Fajny!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tą długością spodni, ale za to góra jest cudowna. Sweterek śliczny, ma piękny, luźny splot. Bardzo ładna biżuteria, kolczyki prześliczne :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę po Klamotach - śliczny sweterek i kolczyki. A za szpilkami nie przepadam. Mało które są do chodzenia a nie tylko "wyglądania" wolę stabilne słupki/klocki lub płaskie obuwie :) Pozdrawiam miło :)
OdpowiedzUsuńpiękny pierścionek. W Rossmanie mają fajną biżuterię :)
OdpowiedzUsuńsuper ażurowy sweterek :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń