„…U cioci na imieninach
Są goście i jest rodzina,
Więc program się rozpoczyna
Do śmiechu no i do łez.
Wuj Michał jest za magika
Szwagierka walczyka fika
Brat szwagra odstawia byka,
A zięć torreadorem jest (…)
U cioci na imieninach
Jest flaszka, dwie butle wina,
Śledź, pączki i wieprzowina,
Są goście i morowo jest.”
/Szwagier Kolaska/Są goście i jest rodzina,
Więc program się rozpoczyna
Do śmiechu no i do łez.
Wuj Michał jest za magika
Szwagierka walczyka fika
Brat szwagra odstawia byka,
A zięć torreadorem jest (…)
U cioci na imieninach
Jest flaszka, dwie butle wina,
Śledź, pączki i wieprzowina,
Są goście i morowo jest.”
Aż takich ekscesów u mojej cioci nie było - ani walczyków, ani magików, ani nawet śledzika, ale za to było rodzinnie, zabawnie, cudnie. Stół uginał się pod talerzami pełnymi niesamowitych pyszności – torty, maleńkie ciasteczka z bitą śmietaną, ciasto pomarańczowe, makowiec, sernik z kokosem i brzoskwiniami… palce lizać J, a wszystko to spowite aromatem mocnej brazylijskiej kawy - dla amatorów "konkretnych" smaków w wersji czarnej, dla zwolenników tych nieco słabszych - z mleczkiem. Po prostu rozpusta w biały dzień!
A że biesiadowanie przy stole służy rozmowom, wspominkom, a także zaciekłym dyskusjom (nie o polityce – na szczęście!) było też gwarnie, radośnie a momentami nawet baaardzo śmiesznie.
Dzień był niezwykle piękny, ciepły, bezwietrzny, rozświetlony promieniami słońca, co sprzyjało spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. W przerwie więc między kawą a kolacją był spacer, zbieranie jabłek do wiklinowego koszyka, podziwianie jesiennych kwiatów wyciagających swe wielkie głowy ku ostatnim promieniom słońca. Relaks na świeżym powietrzu przy okazji umożliwiający w delikatny i niezwykle przyjemny sposób, bez większego przymusu pozbyć się chociaż kilku z nadprogramowych - pochodzących z dopiero co pochłoniętych przepysznych ciasteczek- kalorii krążących złowieszczo po organizmie szukających miejsca na spokojne zagnieżdzenie się w celu utworzenia zbędnej fałdki tłuszczu J
A jako że imieniny to ważny dla solenizanta dzień - musiało być odświętnie. Wybrałam więc moją ostatnią zdobycz – czarne alladynki z żakardowym wzorem i z bardzo wysokim stanem z gumek, z którego można stworzyć coś na wzór gorsetu. Spodnie są niesamowite - w zasadzie wyglądają jak spódnica - są bardzo długie i "jeszcze bardziej" szerokie, a krok mają nie jak większość tego typu spodni w kolanach, tylko na wysokości kostek. Można je nosić tradycyjnie - a więc marszczone gumki na wysokości talii, można je podciągnąć wyżej tak jak widać na załączonych fotkach, albo też podnieść jeszcze wyżej i wyczarować kombinezon wykorzystując marszczenie jako top bez naramek. Do tak obszernego dołu dobrałam biały top i dopasowane bolerko z długimi rękawami. Było więc i na galowo!
alladynki - India Shop; top - Top Shop; bolerko - Szafa 23;
kolczyki - India Shop
Zaciekawiły mnie te spodnie, bo sądziłam, że są ... spódnicą :) Bardzo ciekawie to wygląda, na pierwszy rzut oka jak duuuża spódnica z gumą na dole :) Super :)
OdpowiedzUsuńbyło co podjadać :) i pogoda tez dopisała jak w Chińskim ogródku :) jak już wcześniej pisałam : ciuszki są exstra !
OdpowiedzUsuńfajne te alladynki , a dzieki warkoczowi w calosci wygladasz bardzo stylowo
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do cafeszafe
czyli jak w "Czterdziestolatku"...dół do góry ,a góra do dołu;))
OdpowiedzUsuńw pierwszej chwili pomyślałam ,że to taka wspaniała suknia! a tu niespodzianka i to zaskakująca na plus!
i bardzo mi się podobają Twoje warkocze:))
rewelacyjne alladynki!
OdpowiedzUsuńdzięki dziwczęta za miłe słowa - a co do spodni -są naprawę super wygodne, choć trudne do opanowania w trakcie ich zakładania ;)
OdpowiedzUsuńCuuudowne alladynki, jedne z piękniejszych jakie widziałam! Pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńno jak nie przepadam za takimi spodniami, tak twoje mają w sobie to cos :)
OdpowiedzUsuńGenialne spodnie!
OdpowiedzUsuń