Zaproszona kilka miesięcy temu do zabawy na blogu polegającej na ujawnieniu o sobie małych tajemnic napisałam o mojej fascynacji kulturą japońską. Majestatyczne gejsze, rytuał parzenia herbaty, smakołyki tradycyjnej kuchni, honor, dyscyplina, opanowanie, a także lojalność i szacunek wobec starszych czy zwierzchników, wysoka kultura osobista i poczucie obowiązku.
Obok ww. elementów, od kiedy tylko pamiętam fascynował mnie urok strojów japońskich kobiet. Piękne kimona, o prostym kształcie przypominającym literę T z niezwykle długimi rękawami, przepasane szerokimi szarfami, drewniane lub plecione sandały, misternie upięte fryzury ozdobione jedwabnymi kwiatami, drewnianymi grzebieniami lub nefrytowymi szpilami...
Kobiety dalekiego wschodu - majestatyczne, tajemnicze, niemal idealne. A dla przeciwwagi współczesne przedstawicielki japońskich subkultur – dla jednych zachwycające dla innych dziwne, przerysowane.
Gothic lolity – w sukienkach stylizowanych na staro-angielskie stroje, z całym mnóstwem koronek, falbanek i wstążek, do tego z pluszakiem w ręce; Otaku – dla fanów anime, mang i innych gadżetów; Meido – w strojach pokojówek; Ganguro – z mocą opalenizną, jasnymi włosami i bardzo jasnymi makijażem; Yamanba – barwne niczym papugi, widowiskowe, skrajne, o jeszcze mocniejszej niż ganguro opaleniźnie i błękitnych soczewkach.

Moja sukienka stylizowana na japońskim kimonie powstała już około 7 lat temu z okazji ślubu kuzynki. Tym razem, z braku czasu, nie ja ją uszyłam, a moja koleżanka, która prowadzi zakład krawiecki. Swój udział w jej tworzeniu ograniczyłam w zasadzie do zakupu materiału, wyboru dodatków i rozrysowania projektu. Były jeszcze przymiarki oczywiście. W tym samym duch powstała jeszcze delikatna jak mgiełka sukienka z błękitnego jedwabiu w ręcznie malowane kwiaty i wzorowane na tradycyjnym - kimono z prostymi długimi niemal do kolan rękawami i sześciometrowym pasem. Ale o tym innym może już innym razem.
Czarna mięsista tkanina w drobne kwiatki, biała, satynowa lamówka i perełkowe guziczki zapinane na ręcznie robione pętelki - dały jak dla mnie znakomity efekt. Sukienkę, która ma bardzo wysokie rozcięcia na obu bokach z założenia łączę z prostymi, w tym przypadku, satynowymi spodniami. Z wachlarza nie korzystam oczywiście na co dzień, chociaż przy ostatnich gorączkach znalazłoby to sensowne wytłumaczenie. Tym razem zabrałam go wybierając się na „tematyczne urodziny”. Powiem tylko tyle - były udana J
sukienka/kimono - hand made; spodnie - hand made; balerinki - no name
pierścionek - Rossmann; kolczyki - zwykły sklep; wachlarz - Allegro