I dziś znów króluje czerń i biel - czerń mojego stroju i skrząca się biel choinki w tle.
Trudno mi się z tą czernią rozstać nawet w tak świąteczny i barwny czas. Aksamitna bluza zapinana na zamek, miła w dotyku, mięciutka i ciepła. Lubię aksamit za głębię kolorów - krecio-czarny, jak w tym przypadku, to szczyt moich kolorystycznych marzeń. Z racji tego, że jest dość obszerna - ze trzy rozmiary za duża (!) - ściągnięta została w tali bardzo szerokim gumowym pasem w stylu góralskim, zapinanym na cztery klamerki z ozdobną, dzwoniąca kuleczką. Do tego spódniczka przed kolana, połyskujące srebrem rajstopy, zakolanówki z milutkim skrzącym się futrzakiem (podobne tylko w szarym kolorze pokazywałam przy okazji imieninowego posta
tu) i płaskie kozaki.
Do tego kolczyki z maleńkich perłowych kuleczek i pierścionek - niby jeden ale składający się z trzech pojedynczych, które w zasadzie można nosić oddzielnie, ale mi podoba się połączenie ich w jedną całość - jeden z dużą perłą, drugi z maleńką perełką i kolejny z cyrkonią.

Święta, jak to święta minęły szybko, zbyt szybko choć przygotowania do nich trwały całymi tygodniami. Lubię ten świąteczny czas, choć brak już w nim tej magii, którą pamiętam z czasów mojego dzieciństwa, kiedy pomarańcze i mandarynki były towarem niemal luksusowym i smakowały tak jak nigdy później, gdy w paczce znajdowało się z nie ukrywaną radością orzechy i prawdziwą czekoladę, a nie wyrób czekoladopodobny, ale wykańczają mnie gigantyczne kolejki, nawet w małych osiedlowych sklepach (bo przyznam się bez bicia nie odwiedzam w zasadzie marketów, centrów handlowych, galerii itp, itd...), korki na ulicach, bezustanna bieganina, stres krążący ponad głowami tych, którzy nie wiadomo dlaczego przewracają dom do góry nogami, biorą kredyty na zakup prezentów, a już tych, którzy jeszcze w wigilijne popołudnie robią zakupy w marketach budowlanych to już absolutnie nie rozumiem. Ja z wiadomych przyczyn w tym roku niewiele energii poświęciłam na prace przedświąteczne. Ominęło mnie w zasadzie większość obowiązkowych zajęć - sprzątanie - w tym tradycyjne mycie okien, pranie, przygotowywanie wigilijnych potraw. Ograniczyłam się do wykonania śledzi po kaszubsku - dla mnie absolutna nowość z przepisu podanego w TV, zakupu prezentów dla bliskich, a potem ich barwnego pakowania i ubieranie w wigilijny poranek choinki.
Jednak pobyt w szpitalu wyssał ze mnie resztki sił bo mało, że umęczyłam się setnie tymi skąpymi przygotowaniami, to jeszcze w drugi dzień świąt, mimo siedzenia w domu złapałam infekcję giganta! Jakieś niegodziwe wirusy dotarły do mnie i zaatakowały z całą siłą. I teraz znów czuję się jak przetrącona... Głowa mi pęka, tak samo zatoki, co jakiś czas przed oczami robi się ciemno i tak dziwnie odlotowo, słabość ogarnia moje ciało... Spijam herbatki z miodem i cytrynką, do tego obowiązkowo imbir, który już wypalił mi chyba wnętrzności :) i jakieś tabsy, które jakoś nie bradzo mi pomagają. Chyba więc w następnej odsłonie będzie - dla Waszej uciechy i mojej rozpaczy - obiecany strój domowo-piżamowy :).
aksamitna bluza - Marks&Spencer ; spódnica - hand made; pasek - sklep z galanterią skórzaną
rajstopy - Gatta ; zakolanówki - Gatta; kozaki - Laura Rosa
pierścionki - Rossman; kolczyki - sklep za rogiem
statyści: choinka; czekoladki; klatka schodowa, zabytkowe drzwi