Wakacje na półmetku. Jak już nie raz wspominałam, nie jestem
amatorką upałów i wylegiwania się na słońcu. Przed palącymi promieniami od
zawsze chowam się w cieniu. W upalne dni, w mieście czuję się jak skwarka na
patelni, na plaży – jeśli już na nią trafię, to wyleguję się tylko pod
parasolką, a na spacery wyruszam późnym popołudniem, gdy temperatura zaczyna
spadać. Tak więc na tegoroczne lato ogólnie nie narzekam, tym bardziej, że
kolejny rok z rzędu spędzam je w pracy, ale sukienki, to tak od czasu do czasu
chętnie bym założyła J - jeśli już się do nich przekonałam, to troszkę
szkoda, aby całe lato wisiały smutnie w szafie...
W każdym razie sukienki gotowe czekają na lepszy czas, a na
razie - kwiecista maxi spódnica. Sprawiłam ją sobie pod koniec ubiegłorocznych
wakacji. Pokazywałam ją już tu w nieco innej - bo jesiennej odsłonie. Tym razem
białą bluzkę i sweterek zastąpiłam czarną, szyfonową bluzeczką z motylkowymi
rękawkami z kolekcji Laury Ashley. Niewiele gotowych ubrań kupuję, ale ta bluzka spodobała
mi się ze względu na bardzo ciekawy element ozdobny na przedzie - kilka wąskich
zakładek wzdłuż dekoltu i sieć szczypanek poniżej.
Wracając jednak do spódnicy. Kupon tkaniny dostałam od cioci, u której zalegał on w szafie od dłuższego już czasu. Spodobał mi się niemal od pierwszego wejrzenia. No i na tym "wejrzeniu" w zasadzie moja
miłość do niego się skończyła. Czarna, jedwabna satyna, na której nadrukowane są
sporej wielkości kwiaty w kolorze ecru okazała się nie lada przeciwnikiem.
Walka była nierówna i tym razem to ja stałam na straconej pozycji. Po pierwsze -
duży kwiecisty wzór, który tak bardzo mi się spodobał to spore wyzwanie jeśli
chodzi o krój. Nie z każdym typem sylwetki obchodzi się łaskawie i nie do
każdego fasonu pasuje. Po drugie - ciocia już coś z niego kroiła i chyba próbowała szyć, bo znalazłam kawałki nie sprutych do końca nitek. Nierówne krawędzie i dziwne wycięcia ograniczyły więc nico potencjał tkaniny. Po trzecie – jak już zdecydowałam, że uszyję powłóczystą spódnicę (wzorowałam się na gotowej spódnicy podejrzanej u koleżanki niemal z identycznego materiału) – tkanina skuteczne
stawiała opór najpierw kredzie, a potem nożyczkom. Wyślizgiwała się, przesuwała
i odkształcała tak mocno, że uzyskanie prostej linii dołu graniczyło z cudem. Ostatecznie
– po wielu niecenzuralnych słowach – powstała ona – maxi spódnica! Nie wiem
czy jeszcze kiedyś odważę się na potyczki z takim rodzajem tkaniny. W każdym
razie, od roku omijam ją szerokim łukiem J. Cienka, lekka, matowa
satyna miękko otulająca sylwetkę, wirująca przy każdym kroku i powiewie wiatru
jest naprawdę świetna, ale jej szycie, to już zupełnie inna bajka – chyba nie
moja!
spódnica - hand made by ThimbleLady; bluzka - Laura Ashley; balerinki - Parfois
Jak ja Ci zazdroszczę, że umiesz szyć... Bardzo ładny deseń na spódnicy :)
OdpowiedzUsuńFajnie to wygląda! U mnie dziś też maxi :)
OdpowiedzUsuńPozdr.
shoppanna
Uwielbiam długie spódnice w kwiatki ^^
OdpowiedzUsuńŚliczna, zwiewna - w sam raz na lato :)
OdpowiedzUsuńa wylegiwania się na słońcu też nie potrafię zrozumieć, dla mnie to strata czasu i kompletna nuda.. Nie umiałabym wyleżeć w miejscu dłużej niz 5 minut. Ale jeżdżąc rowerem, chcąc nie chcąc, się opalam i to dziwnie.. wiadomo - kask, rękawiczki, krótkie spodenki :D
motywy kwiatowe to ja lubię pod każda postacią!
OdpowiedzUsuńja się nie opalam,przechadzam się jedynie po ogródku,jezdzę rowerem i tylko tak łapię słońce :)
piękna ta spódnica, zdecydowanie wielbię takie delikatnie rozchodzące się maxi! ;)
OdpowiedzUsuńślicznie wygladasz i spódnicza super mimo ze za długimi ni eprzepadam to ta bardzo fajniutka pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńkocham ten rodzaj materiału, kwiaty też!!!!!!!!!!!!!bluzeczka ma piękne te marszczenia:)
OdpowiedzUsuńOj namęczyłaś się przy tej spódniczce, ale efekt jest superancki. W połączeniu z ta bluzeczką, no po prostu rewelacyjnie. Kwiaty to bardzo ciężki motyw w szyciu, a zwłaszcza tak duże. Grunt że efekt końcowy jest super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny materiał!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw tworza baleriny+spodnica.
OdpowiedzUsuńOj, ja też nie przepadam za takimi tkaninami. Wszelkie szyfony, żorżety, jedwabie..... skroić to cholerstwo to najgorsza robota. A za taki, co to już ktoś przy nim majstrował- wcale się nie biorę. Podziwiam więc za cierpliwość i odwagę. Opłacało się, efekt imponujący. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAga
Ach, ja do tej pory pamiętam, jak na pierwsze samodzielne szycie wzięłam szyfon. Strzępi się toto i ślizga niemiłosiernie, a jeszcze miałam wówczas nieprofesjonalne nożyczki, czyli takie do wszystkiego w domu. Ostatecznie dałam radę, ale wstręt do tej tkaniny mam do dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńMasz szczęście do pięknych kuponów z dna szafy :)
Wow! Wow! Wow! You look like a lady of the 50s so glamorous with that skirt, love the style, the skirt printed and embroidered honeycomb your blouse, ... but mostly, I love your style!
OdpowiedzUsuńzgadzam sie w 100% - szycie satyny to jest ZUO :)
OdpowiedzUsuńSzycie może i trudne, ale DAŁAŚ RADĘ :D
OdpowiedzUsuńEfekt końcowy trudnego szycia jest świetny, więc o cierpieniach w trakcie możesz z dumą zapomnieć. A bluzka jest bardzo oryginalna z tym ozdobnym przodem!
OdpowiedzUsuńPiekna spodnica i te zlote balerinki ach! dobrze, ze udalo ci sie cos wyczarowac z tego co ciocia ci podarowala, bo szkodaby bylo takiego pieknego materialu.
OdpowiedzUsuńSpódnica prześliczna i mogę się tylko domyślać ile trudu kosztowało Cię jej uszycie ale myślę, że efekt końcowy zrekomensował wszelkie złe chwile !
OdpowiedzUsuńPiękną tę spódnicę uszyłaś. Wyglądasz jak Hiszpanka. :) Też nie lubię upalnej pogody, ale uwielbiam zwiewność letnich sukienek i spódnic.
OdpowiedzUsuńJa na pewno nie dałabym rady takiej spódnicy uszyć. Doskonale sobie poradziłaś! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs ;) Może obserwujemy?
Spódnica mnie zachwyciła, piękna....pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńpiękna jest!!! ale chyba rzeczywiście trudna była w szyciu...
OdpowiedzUsuńja jestem fanką upałów i wylegiwania się na plaży:D
Nie no rewelacja! Spódnica warta zachodu :) I jeszcze ten materiał, cudo! Sama się w tym roku przekonałam do maksi, bo normalnie to ja spódnice noszę w zimie, a całe lato w spodniach ;)
OdpowiedzUsuńBeautiful!
OdpowiedzUsuńI love that fabulous skirt!
OdpowiedzUsuńDon't Call Me Fashion Blogger
Bloglovin'
Facebook
Spódnica jest pięęękna!!! A ostatnie zdjęcie na oknie cudowne :)))
OdpowiedzUsuńTa spódnica jest piękna, od dziś obserwuję, mam cicha nadzieje na odwzajemnienie
OdpowiedzUsuńZ tego co przeczytałam to walczyłaś dzielnie :) Myślę że było warto bo spódnica jest świetna. Bardzo podoba mi się też bluzka. Ma na prawdę ciekawy wzór na przodzie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz,a w spódnicy zachwycił mnie wzór.
OdpowiedzUsuńCudowna spódnica...piękna. Fajny blog miło było pooglądać.
OdpowiedzUsuńSpódnica cudna!
OdpowiedzUsuń